W fragmencie Ewangelii ukazującej Jezusa jako Cudotwórcę i Nauczyciela jej autor, święty Marek, wskazuje na obecność tłumów na drodze Syna Bożego. Uczestnicy tych tłumnych zgromadzeń nie stanowili „zwołania Bożego”, nie byli Kościołem, lecz osobami pretensjonalnymi, a także szkalującymi, oczerniającymi siebie nawzajem. Tego zniesławienia dostąpił i Jezus. Kuriozalnym jest fakt, iż siejącymi oszczerstwa byli uczeni w prawie. Nie licowało to w ogóle z ich statusem społecznym i godnością ludzi światłych. Skoro podjęli się haniebnego oszczerstwa, to wcześniej musieli utracić światło, którego poszukiwali i któremu mieli służyć. Uczeni w prawie stali się w tym prawie nieukami.
Tłum zarzucał Jezusowi brak rozumu. Uczeni zaś twierdzili, iż Jezus wypędza złe duchy z ludzi i z ich środowisk mocą oraz dzięki zasługom Belzebuba. W tym zniesławieniu, zresztą jak w każdym sponiewieraniu człowieka fałszywym świadectwem, ukrywa się absurd, bezsens. Jezus zdemaskował tę obłudę. Pozwolił zarówno sobie współczesnym, jak też pozwala ludziom czasów dzisiejszych rozszyfrować metodologię zła, a także poznać portret psychologiczny szatana.
Szkalujący Boga – Jezusa Chrystusa – dopuścili się bluźnierstwa. Popełnili grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Istotę tego grzechu stanowi zadufanie w sobie i apodyktyczne miotanie wokół siebie swoimi fałszywymi sądami jako jedynie prawdziwymi. Uznanie zła za dobro, a dobra za zło to wyjątkowa przewrotność, której dopuścili się uczeni czasów Jezusa i której dopuszczają się niektórzy uczeni i wszyscy niedouczeni czasów współczesnych.
Tuż po scenie zdemaskowania złych intencji u wrogów Jezusa następuje inna scena – optymistyczna. Matką Jezusa i jego braćmi – przekonuje Mesjasz – pozostają na zawsze ci, którzy wypełniają wolę Bożą. Bliskość duchowa, pokrewieństwo duchowe, więzi osobowe pełniących wolę Bożą z Jezusem są tak mocne, trwałe i niepodważalne, jak więzi krwi.
Strona Główna